1. Trzy radości z apelu
Ruszyliśmy z apel24.pl. Jak nie widzieliście i nie podpisaliście – zobaczcie i rozważcie podpisanie. Cieszą trzy rzeczy.
Po pierwsze, podpisali go ludzie z różnych światów: i branżowych, i ideowych. Część, delikatnie mówiąc, nie pała do siebie sympatią i pewnie miałaby problem nawet ze wspólnym stanięciem do debaty. A jednak w tej sprawie zadziałali razem. Potrzebujemy takich rzeczy, choćby jako świadectwa normalności.
Po drugie, sygnatariusze znani i nieznani w zdecydowanej większości, patrząc po ich mediach społecznościowych, utożsamiają się mocno z sensem apelu. Jakkolwiek może się wydawać, że powaga wojny za wschodnią granicą i głębokość prawnego chaosu to dwa najbardziej przemielone i niestety dla wielu nudne tematy – udało się wyzwolić jakieś energię na rzecz potraktowania ich na serio.
Po trzecie, mocno hejtują głównie „Silni Razem” i rozmaite Tomasze Wiejskie czy inne Jany Pińskie. Krytyczne głosy od osób, których niechęć do apelu by mnie szczerze smuciła, policzyć mogę dotąd na palcach jednej ręki.
2. Czytajcie Matczaka!
Do tej ostatniej grupy należy komentarz prof. Matczaka. W ostatnich miesiącach profesor prezentuje sporo sensownego dystansu i przestróg do wyznania wiary „jeb$%pisów”, więc warto akurat jego słowa i wątpliwości potraktować poważnie. Pisze o hipokryzji, spóźnieniu i złych adresatach.
Wydaje mi się, że Klub, jak i większość sygnatariuszy, jednak nie musi tłumaczyć się z „gdzie byliście”. Propozycje konstytucyjnego wyjścia ze sporu o TK, a więc pierwszego swoistego resetu ustrojowego, Klub złożył w grudniu 2015 roku. Poszło szeroko – był na jego podstawie projekt zmiany konstytucji, kilka projektów ustaw, spore poparcie w sondażach i pobłogosławienie tamtego postulatu nawet przez Komisję Wenecką. Że politycy nic z tym ostatecznie nie zrobili – nie Klubu wina. Lista rozmaitych aktywności naszego środowiska w tematach apelu przez minionych 8 lat jest zresztą dostępna tutaj.
Co do adresatów – są nimi wszystkie strony. Ba, może nawet bardziej prezydent Duda i główna partia opozycji, niż rządzący. Wszak od tygodni słyszymy, że akurat pierwszy postulat apelu – położenie na stół własnego projektu zmiany Konstytucji – strona rządowa zamierza z własnej inicjatywy zrealizować jako pierwsza. Ciekaw jestem, jak hejterzy apelu zareagują, gdy na dniach to minister Bodnar i premier Tusk powiedzą, że zamierzają przekonywać PiS do wspólnej zmiany Konstytucji.
Idea apelu jest taka, że jak wszystkie strony pokażą swoje warunki brzegowe i czerwone linie, to dopiero wtedy będzie można zacząć poważną rozmowę.
Nikt w apelu nie oczekuje, wbrew Matczakowi i mniej subtelnym krytykom, żadnej abolicji. Nie ma nawet mowy o treści ewentualnego kompromisu. Jest za to propozycja moratorium na dalsze pogłębianie chaosu. W praktyce – chodzi m.in. o to, o czym od dawna mówi profesor. Że np. w sprawie TK nie można wyjść uchwałami poza dublerów, bo próba wywalenia w ten sposób z Trybunału sędziów Pawłowicz i Piotrowicza będzie nielegalna. „Jeśli nowy rząd pójdzie dalej poza tych trzech dublerów, to będzie to w sposób oczywisty niekonstytucyjne” – mówił niedawno Sroczyńskiemu. Dokładnie o unikanie takich eskalacji chodzi. W tekście na łamach KJ zresztą wskazujemy symetrycznie na czym miałoby polegać takie samoograniczenie po stronie prezydenta.
Kolejna rzecz to, powracające też w innych głosach krytycznych, stwierdzenie, że „nie ma żadnych dwóch porządków prawnych - jest świat nielegalnych instytucji, wydrążonych z funkcji przez PiS i upolitycznionych, które trzeba naprawić”. Tu akurat profesor mnie zaskoczył, bo złożyło się tak, że jego polemika przyszła w momencie, gdy czytałem jego ostatnią książkę – „Kraj, w którym umrę”. I akurat dwa najciekawsze według mnie fragmenty tej książki jako żywo nadają się tu na argument na rzecz apelu.
Pierwszy to podrozdział „Dosłowność codzienności” w części „Śmierć kreatywności”.
Matczak ostrzega przed konsekwencjami, jakie dla debaty przynosi fakt, że w twitterowych debatach i internetowej napince straciliśmy zdolność posługiwania się metaforą. Choć przywołuje tam przykłady nie z mojej bańki – argumenty z Olgi Tokarczuk, twittów Tomasza Lisa i sławnej wypowiedzi ministra Bodnara o oswajaniu lisa – to sam rozdzialik trafia w sedno problemów z epoką postpiśmienną.
Tak, w Polsce nie ma dwóch systemów prawnych w takim sensie, w jakim kilka systemów prawnych obowiązywało na ziemiach II RP w czasie i po odzyskiwaniu niepodległości. Ani nawet w sensie, o jakim pisał Putnam w kontekście Włoch, gdzie te same instytucje przez społeczne konteksty nabrały różnej treści. Ale jak inaczej, niż dwoma alternatywnymi systemami prawnymi, nazwać świat, w którym mamy równoległe i wzajemnie nieuznające się struktury władzy, równoległe i nieuznające się wyroki, za moment równoległe i wzajemnie się nieuznające systemy aktów prawnych - rządowo-sejmowy i prezydencko-trybunalski? Ostrzeżenia przed „duopolską” formułowane przez nasze środowisko może były zbyt odważną metaforą przed sporem o zmianę władz w TVP i dot. jej decyzjami sądów czy „stwierdzeniem nieważności” prokuratora krajowego. Ale dziś widzimy to w pełnej krasie i mnie się wydaje, że metafora się w nowym kontekście dobrze broni.
Drugi świetny fragment książki Matczaka to „Najwyższe prawo, najwyższa niesprawiedliwość” w części „Śmierć umiarkowania”. Profesor tłumaczy tam, dlaczego cywilizowany system prawny polega na rozmaitych konwenansach budzących poczucie niesprawiedliwości – jak choćby przedawnienie, zatarcie, zasiedzenie czy ostateczność wyroków. Punktując PiS za ideę „skargi nadzwyczajnej” wskazuje, że wzruszenie tego systemu to ostatecznie droga do antyrozwojowego chaosu.
I dokładnie ten fragment dedykuję tym, co mówią, że z PiSem nie wolno rozmawiać o zmianie Konstytucji. Zmiana Konstytucji to też taki konwenans pozwalający ponadstandardową większością polityczną zamknąć etap destrukcji w sposób legalny, choć u niektórych budzący poczucie dziejowej niesprawiedliwości. Zresztą PiSowcom też dedykuję, bo to oni dzisiaj przejęli totalniacką narracją „nie zmienia się Konstytucji z tymi, którzy ją łamią”. No właśnie z nimi się zmienia, żeby uniknąć katastrofy.
Na koniec refleksja ogólna. To bardzo cenna książka, bo triggerująca. Mnie wkurza często ujawnianiem boomersko-libkowego mindsetu profesora. Postępowych liberałów i lewicę – wkurza zapewne równie boomerską obroną tradycji. To obustronne wkurzenie samo w sobie jest już rekomendacją.
Ale ważniejszy i bardziej przygnębiający fakt jest taki, że Matczak w tej książce wykazuje użyteczność tradycji i polemizuje z postmodernistyczną płynnością celniej, niż jakikolwiek z polskich popularnych konserwatywnych publicystów w ostatnich latach. A dodatkowo ma szansę, w przeciwieństwie do autorów z „prawej strony”, trafić z tymi tezami do właściwych adresatów. To niestety wiele mówi o jałowości większości prawicowej myśli w epoce PiSu i plemiennej wojny, że libkowy Matczak robi za nas dobrze naszą robotę.
3. Zapomniana zasługa Nawalnego
Śmierć Nawalnego wywołała oczywiście nową odsłoną debaty o jego wielkorusizmie. Mnie przypomniała też o jednej z nieoczywistych zasług rosyjskiego opozycjonisty.
Kilka lat temu Agora wydała małą książeczkę pt. „Dialogi”, na którą składają się rozmowy Nawalnego z samym Adamem Michnikiem. Ciekawa to lektura z wielu powodów. Ja przywołam jeden.
Rosjanin w 2015 roku zapytał Polaka: „Co uważa Pan za najważniejsze przy budowie nowego państwa demokratycznego? Jakie instytucje należy tworzyć przede wszystkim?”.
Odpowiedź Michnika: „Po pierwsze, należy koniecznie przeprowadzić reformę sądowniczą. I tu, oczywiście, potrzebna jest specyficzna lustracja. Należy koniecznie odsunąć sędziów i prokuratorów, którzy uczestniczyli w przestępczych praktykach reżimu putinowskiego. Ale to sprawa dla wewnętrznej sędziowskiej komisji. Nie można tego przeprowadzić w ciągu jednego dnia, to bardzo złożony proces, należy go wprowadzać w życie krok za krokiem. W Polsce wciąż się to końca nie udało. W czasach komunistycznych nie było u nas zbyt wielu sędziów, którzy odgrywali rolę posłusznego instrumentu w rękach władzy. Ale przecież byli i tacy”.
Uczciwe, celne, ale też przewrotne i inspirujące. Tak AD 2015, jak i AD 2024.
4. Auto-prasówka
Szerzej o sensie apel24.pl napisaliśmy z Pawłem Musiałkiem na łamach Klubu. Uczciwie sprawę na podstawie rozmowy ze mną opisała też gazeta.pl. Dłużej poopowiadałem też u Igora Janke w „Układzie otwartym”, gdzie przy okazji próbowaliśmy złapać społeczny, polityczny i pokoleniowy fenomen #TakDlaCPK. Się polecam:
No i sorry, że dziś tak długo!