Medialne bany, Kangur, Grunwald i pytanie, co jeszcze łączy Polaków
Podsumowanie tygodnia w anegdotach i badaniach.
1. Media: rympał, bany, znikające archiwa i pomysł na otwartość
W PiS ponoć zdziwienie, że akcje Sienkiewicza, Bodnara i Kierwińskiego cieszą się tak znaczną aprobatą. Chyba powoli dociera, jak bardzo prawica przez te lata wkurzyła tzw. normalsów. Zobaczymy, co z tego wyniknie. Może jakaś autorefleksja? Na pisowskich „szczytach” pewnie nie, ale już wśród ogółu posłów i ludu pisowskiego – możemy być lepiej. Skuteczny bunt posłów i prawackiego, tłiterowego komentariatu ws. Bosaka może tu uruchomić ciekawą dynamikę.
Wyniki CBOS w sprawie mediów w sumie dość zrozumiałe, a nawet lekko symetrystyczne.
W skrócie:
72% widzi potrzebę naprawy po PiS,
59% daje jakieś przyzwolenie na rympał.
Ale też:77% widzi potrzebę współpracy z prezydentem,
50% deklaruje, że „przeprowadzenie zmian w mediach budzi moje zastrzeżenia”.
Ja w ciągu tych dwóch tygodni przyjąłem z mediów publicznych trochę zaproszeń.
Przy tej okazji dowiedziałem się, że jeden bardzo sensowny i niezależny, choć chyba raczej konserwatywny, dziennikarz wyleciał z TVPInfo za zaproszenie mnie na antenę. A w Polskim Radiu ponoć miałem osobistego, imiennego bana na poziomie zarządu PR. Śmieszne, ale i straszne.
Tymczasem rympaliści z nowego rozdania skasowali Tygodnik TVP, projekt konserwatywny, ale ambitny i zdecydowanie wpisujący się w realizację misji. Skasowali nie tylko projekt, ale publiczny dostęp do całego archiwum.
Przy tej okazji refleksja systemowa: od dawna uważam, że co najmniej typowo misyjne materiały powinny być udostępnianie na możliwie otwartych licencjach Creative Commons. Wówczas treści, za które było nie było zapłacił podatnik, mogłyby żyć własnym życiem i nie byłyby podatne na zakusy cenzorów. I przykładowo materiały z „Tygodnika” moglibyśmy dziś dalej czytać.
Ba, przypomniałem sobie, że między innymi tego pomysły dotyczyło moje jedynie spotkanie z przedstawicielami zarządu TVP u zarania „dobre zmiany”. Chyba nikt się na poważnie nad tym nie pochylił. Obawiam, że i w nowym rozdaniu nie pochyli.
2. Co Polacy myślą o likwidacji prac domowych?
Potwierdza się moja intuicja, że obietnica likwidacji prac domowych należy do najcięższych gatunkowo zapowiedzi nowej władzy. Ministra Nowacka zapowiedziała, że w kwietniu dojdzie do tej rewolucji.
Nie mam wątpliwości, że to wyborczo było ważne. Nie z powodu reakcji dzieciaków, ale ich rodziców. Problem z zadaniami domowymi nie tkwił według mnie w ilości czasu i materiału do ogarnięcia, ale w zinstytucjonalizowanej hipokryzji, w której rodzice czuli się w obowiązku ogarniać prace za dzieciaki. I oni chcieli się od tego uwolnić. Niemal wprost mówił o tym, jeszcze przed nominacją do MinFin, w jednym z wywiadów minister Domański, w dużym stopniu odpowiedzialny chyba za „100 konkretów”.
Pamiętacie pandemiczną edycją matematycznego „Kangura”? W „zdalnej” edycji bezbłędnie rozwiązało go ponad 3000 dzieciaków, chociaż rok wcześniej takich geniuszy było… ośmioro. Chyba dość dobrze pokazało to skalę patologii zaangażowania rodziców w szkolne wyzwania dzieciaków. To trzeba wypalić gorącym żelazem, bo czyni szkołę swoją własną karykaturą. Ale nie jestem pewien, czy kasowanie prac domowych to nie wylewanie dziecka z kąpielą.
W ramach Instytutu Demokracji Bezpośredniej zapytaliśmy o tę obietnicę w sondażu realizowanym w listopadzie. Polacy są prawie równo podzieleni w temacie tego, czy wzięliby udział w referendum w tej sprawie: 47,2% mówi „tak”, 47,9% mówi „nie”.
A jakby zagłosowali? Wśród deklarujących udział i niezdecydowanych:
56% za likwidacją prac domowych
44% przeciw.
Wszystkie badania, które zrobiliśmy w IDB znajdziecie na stronie projektu. Ja będę tu do nich sukcesywnie wracał, bo sporo ciekawych rzeczy udało nam się dowiedzieć.
3. Kolejny raz to mieszkańcy mieli rację ws. wójta
Wybory samorządowe za 2,5 miesiąca, ale jakoś o nich cicho. Tymczasem pewnie na tym szczeblu potrzebujemy „odnowy demokracji” jeszcze bardziej, niż na szczeblu centralnym. Najlepiej oddaje to hasło reklamowej znakomitej (sic!) książki Andrzeja Andrysiaka pt. „Lokalsi”:
„Nie ma większego mitu w polskiej debacie publicznej niż ten, że samorządność nam się udała”.
W minionym tygodniu wójt Grunwaldu został prawomocnie skazany i traci mandat. Przekroczył uprawnienia ujawniając w publicznym liście do premiera m.in. stan zdrowia i orientację seksualną swoich przeciwników politycznych (radnych) i, uwaga, ich dzieci. Kosmos, który w lokalnych księstwach jest standardem
W 2021 między innymi z tego powodu próbowano go odwołać. 95% głosujących w referendum było za, ale oczywiście frekwencja za mała: ledwo nieco ponad 20%, zabrakło kilkuset osób.
Po latach sąd oddał sprawiedliwość tym, którzy chcieli odwołania, zaangażowali się w zbiórkę podpisów i głosowali w referendum. Znów to zaangażowani mieszkańcy mieli rację, ale zablokował ich absurdalny próg frekwencji, którego obniżenie zablokowali w minionej kadencji „demokraci” pod rękę z ziobrystami.
Kolejna taka historia po Murowanej Goślinie i Dusznikach-Zdroju. Piszę o nich w książce, którą wydaliśmy. Chyba niebawem zacznę tu wrzucać jej fragmenty, po rozdziale. Czytalibyście?
4. Polaków łączy już tylko zmęczenie podziałami
W minionym tygodniu byłem m.in. u Wiktora Świetlika w jutubowej odsłownie SuperExpressu, u Michała Kolanki w „RDC” i w Polskim Radiu 24. Ale też pierwszy raz u Karoliny Olejak w nowej stacji Polsat News Polityka.
Z Karoliną i Bartkiem Rydlińskim gadaliśmy m.in. o tym czy coś jeszcze Polaków łączy. Mówiłem, że głównie to, że czują się… za bardzo podzieleni. Przywoływałem z pamięci badania Natalii Hatalskiej sprzed dwóch lat. Po programie do nich zerknąłem i robią wrażenie.
W marcu 2022 wyszło w nich m.in. że:
79% Polaków deklaruje, że „polskie społeczeństwo nigdy za ich życia nie było tak podzielone jak dzisiaj”
87% „jest zmęczonych polaryzacją społeczną i polityczną widoczną w ostatnich latach zarówno w przestrzeni publicznej, jak i prywatnej”
92% mówi, że „chciałaby, aby różne grupy społeczne w Polsce, które aktualnie są do siebie wrogo nastawione, znalazły wspólny, łączący je punkt, jaki pomógłby im dojść do porozumienia”.
Woli nie widać, a my dalej jedziemy na ścianę. Podejrzewam, że po warszawskich feriach czekają nas kolejne salwy ze strony „rympalistów”. Obstawiam, że do końca stycznia zobaczymy pierwszą zapowiedź „rozwiązania kwestii TK”.
Jakimś światełkiem w tunelu – to maksymium optymizmu, na jakie było mnie stać w czwartkowym programie – może być propaństwowa „obstrukcja” PKW ws. obsadzenia mandatów „po” Kamińskim i Wąsiku. To chyba jedyna szansa, żebyśmy nie weszli na ścieżkę „neo-Sejmu”, odsyłania przez PAD wszystkie do TK, uznawania wszystkie przez TK za „nie-ustawy”, na co większość „nie-sejmowa” będzie odpowiadała, że to „nie-wyroki” wydane przez „nie-TK”.
Jeśli w PKW przeciągną procedurę, to sytuacja może się unormować w za parę miesięcy. Jak zauważył Tomek Synowiec: prawdopodobnie Wąsik i Kamiński po ułaskawieniu wystartują do PE, zdobędą mandaty, ich mandaty staną się dla obu stron prawidłowo opróżnione i będzie można bez kontrowersji uznać skład Sejmu za legalny.
Ale nie mam pewności, że komuś po którejkolwiek ze stron zależy na tym choćby minimum deeskalacji. Jak dadzą zielone światło na uzupełnienie mandatów, to zacznie się jazda o posłach-dublerach. Wydaje się niestety, że dominujące obozy opinię tych 92%, co chcieliby jakiegoś porozumienia minimum, mają w pompie.