UJAWNIAM 5 RZECZY, ZA KTÓRE KUKIZ SIĘ SPRZEDAŁ!
Dlaczego dołączam do projektu o demokracji bezpośredniej?
W Wielki Piątek media zaczęły emocjonować się projektem Instytut Demokracji Bezpośredniej, na który związana z Pawłem Kukizem Fundacja Potrafisz Polsko pozyskała duże publiczne pieniądze. Przyjąłem jakiś czas temu propozycję koordynowania tego projektu. Ruszamy z pełną komunikacją w drugiej połowie kwietnia, więc wtedy poznacie wszystkie szczegóły. Zanim to nastąpi – wypada chyba napisać kilka słów o moich osobistych motywacjach.
Część internetowych hejterów przygrywa już swoją starą śpiewkę o „sprzedajnym Kukizie wartym 4,2 mlna dla Fundacji” z nowym akcentem o „krypto-PiSowcu Trudnowskim, który przyssał się do tej kasy”. Tak się składa, że właśnie to w jaki sposób Kukiz okazał się w prawdziwym świecie – a nie w bujnej wyobraźni krytyków – „sprzedajny” zachęciło mnie do tego, by po 9 latach w Klubie Jagiellońskim i ponad czterech latach pełnienia funkcji prezesa tego stowarzyszenia kontynuować pracę obywatelską właśnie w tym projekcie. No, to po kolei – wyliczmy, za co „Kukiz się sprzedał”.
1. Rejestry umów, czyli zmiana dekady dla społeczeństwa obywatelskiego
Słyszeliście, że prominentni menedżerowie spółek skarbu państwa zasilają konto PiS sowitymi wpłatami na tę partię? Pewnie tak. Niekoniecznie słyszeliście jednak o tym – kocham rzetelność mainstreamowych mediów! – że wiecie o tym właśnie dzięki Kukizowi. Postulat publicznych, jawnych i dostępnych on-line rejestrów umów od lat forsowały organizacje projawnościowe. Kukiz wymusił na PiS wprowadzenie ich w życie wpierw dla partii politycznych, a niebawem – dla wszystkich instytucji publicznych i samorządowych.
O systemowym znaczeniu tej rewolucji pisze się mało, ale warto przypomnieć, że Dziennik Gazeta Prawna odnotowując go na pierwszej stronie pokazała, z jak fundamentalną zmianą mamy do czynienia. Autor tamtego tekstu, redaktor Sławomir Wikariak, ujął to w lapidarnym tłicie oddającym powagę sytuacji: „Powstanie centralnego rejestru umów będzie dla rozwoju społeczeństwa obywatelskiego zmianą nie tyle roku, co dziesięciolecia”.
Zgadzam się z tą opinią, podobnie zresztą jak wielu aktywistów dużo dalszych sympatiami od Kukiza i rządzących, którzy to przegłosowali. Co cieszy mnie szczególnie, a było warunkiem mojego zaangażowania w projekcie – moja propozycja prowadzenia dobrowolnego rejestru umów dla projektu, który będę koordynował, została przyjęta z entuzjazmem. Zobaczycie na co została wydana każda złotówka z tych słynnych już 4,2 milionów i dowiecie się, ze jakie to krocie się sprzedałem. A delikatnie mówiąc moją Żonę te komentarze o przyssaniu się do kasy bawią chyba najbardziej 😉.
2. Koniec patologicznych, kolesiowskich sieci w samorządowych spółkach
Drugim ważnym elementem tzw. ustawy antykorupcyjnej przeforsowanej przez Kukiza będzie ukrócenie zatrudniania polityków w spółkach państwowych i samorządowych. Kilka miesięcy temu głośno było o międzymiastowych sieciach wzajemnego, krzyżowego zatrudniania się przez samorządowców z różnych miast. Wpierw sprawę w kontekście dolnośląskim nagłośnił wrocławski ruch miejski Akcja Miasto, potem sprawą na większą skalę zajęły się inne media, w tym Interia.pl.
Najważniejszy w tej regulacji nie jest zakaz zatrudniania posłów czy senatorów, bo ci i tak są na świeczniku mając (dzięki Bogu!) opozycję polityczną i krytyczne media, ale właśnie jej lokalny wymiar. Tam często brakuje zarówno realnej opozycji (lub jest, jak ruchy miejskie, słaba i gnojona przez włodarzy), jak i prawdziwych mediów patrzących władzy na ręce. Ta zmiana prawa wymaga rozszerzenia – choćby o zastępców wójtów, burmistrzów i prezydentów – ale w najbliższej kadencji zmieni samorząd na lepsze.
3. Referendum lokalne, czyli smutna koalicja Donalda Tuska i Zbigniewa Ziobro
Trzecia wielka rewolucja to radykalne uproszczenie referendów lokalnych – i w ich wymiarze „odwoławczym”, i „merytorycznym”. Publicznie wzywałem do radykalnej zmiany w tym zakresie już dekadę temu, jeszcze na łamach „Nowej Konfederacji”.
Na tych samych łamach sformułowałem i przez lata działalności w Klubie Jagiellońskim popularyzowałem też koncepcję „Dnia Referendalnego”, którą najpierw przejął Kukiz, a potem – do swojego programu wpisało Polskie Stronnictwo Ludowe.
To likwidacja jednej z największych patologii polskiego życia publicznego, w której ci sami światli politycy, którzy przez lata narzekali na frekwencję wyborczą – gdy przychodziło do decydowania w sprawach lokalnych prowadzili… kampanie antyfrekwencyjne.
Doniosłość zmiany znów dobrze ujął autor cokolwiek daleki od prawicy, czyli znany badacz i komentator Łukasz Pawłowski.
A to tylko wymiar „odwoławczy”. Łatwiejsze referenda merytoryczne mogą dać z kolei szanse bardziej kumatym samorządowcom, by włączyć w ważne procesy decyzyjne mieszkańców, a tym samym oddalić od siebie widmo próby odwołania. Znów – rewolucja.
I smuci tylko, że „demokratyczny” Senat zawetował te zmiany, co mam nadzieję w Sejmie zostanie przełamane. Patrząc na głosowania w Sejmie i Senacie można powiedzieć, że powstała w tej sprawie antyobywatelska koalicja Donalda Tuska i Zbigniewa Ziobro. W jakimś sensie ten egzotyczny sojusz w obronie samorządowych patusów i burmistrzów-złodziei to najlepszy dowód, jak dobra i potrzebna to zmiana.
4. Ordynacja Flisa pierwszy raz ma szanse
Jednym z największych paradoksów polskiej polityki jest fakt, że w teorii właściwie wszystkie partie popierają „ordynację mieszaną na wzór niemiecki”, a w praktyce – nikt nigdy nie próbował jej wprowadzić. Przy okazji programowego porozumienia Kukiza z PiS najlepszy znawca tej problematyki prof. Jarosław Flis doprecyzował swój lansowany od lat – również na łamach Klubu Jagiellońskiego – projekt ordynacji proporcjonalno-lokalnej do poziomu konkretnych zmian ustawowych. To konkret, który czeka na kolejną kadencję. Jeśli wejdzie w życie (Kukiz wpisanie jej do programu PiS formułuje jako warunek jego dalszej współpracy z partią Kaczyńskiego, a i w razie zmiany pokoleniowej na partyjnych szczytach dzisiejsza opozycja może być tym zainteresowana) – czeka nas najpoważniejsza zmiana na lepsze w polskiej polityce partyjnej od czasów ustawy śp. Ludwika Dorna o finansowaniu partii politycznych.
Kto chce poznać jej szczegóły, tego odsyłam do powyższej rozmowy. Ja dorzucę jeden, dla mnie kluczowy argument na jej rzecz. Otóż nigdy nie byłem specjalnym entuzjastą JOWów (dlatego zresztą w 2015 w wyborach prezydenckich nawet na Kukiza nie głosowałem). Natomiast podzielam w 100% diagnozę, że kluczową zmienną jest przywrócenie biernego prawa wyborczego.
Dlaczego? Odpowiem na prostym przykładzie. Dużo mniej narzekałbym na polską politykę, gdyby z Platformy Obywatelskiej nie można było wypychać przed laty śp. Macieja Płażyńskiego, śp. Zyty Gilowskiej, Jana Rokity czy Marka Biernackiego, a z Prawa i Sprawiedliwości – śp. Ludwika Dorna, Marka Jurka, Kazimierza Michała Ujazdowskiego czy Pawła Kowala. Przywrócenie indywidualnego biernego prawa wyborczego radykalnie wzmacnia pozycję politycznych osobowości względem partyjnych miernot.
5. 500 milionów nie dla „fundacji Kukiza”, ale wszystkich OPP
Na koniec jeszcze warty PÓŁ MILIARDA ZŁOTYCH „drobiazg”, o udziale Kukiza w którym z pewnością już nie słyszeliście. Otóż – to akurat wiecie, bo jesteśmy w sercu kampanii – w tym roku organizacjom pożytku publicznego przekazujemy nie 1%, ale 1,5% podatku. To efekt mobilizacji NGOsów, które walczyły o to w związku ze strachem o potencjalną utratę wpływów z tytułu obniżenia PIT w ramach tzw. polskiego ładu. To oznacza właśnie ok. 500 000 000 złotych rocznie dla organizacji i ich podopiecznych.
Tak się składa, że ta senacka poprawka wylobbowana dzięki Bogu przez społeczeństwo obywatelskie to jeden z nielicznych sukcesów opozycji w przełamywaniu większości PiS w tej kadencji. Domyślacie się już pewnie, czyimi głosami przeszła wbrew woli rządzących? Brawo. Garstki Kukizowych posłów.
***
Pamiętacie, skąd wzięły się te wszystkie teksty o „szmacie” i „sprzedajności Kukiza”? Z głosowania o tzw. lex TVN, o którym od początku pisałem – i historia przyznała mi rację – że nigdy nie wejdzie w życie. Biorąc pod uwagę powyższy bilans – nie mam wątpliwości, że to był dobry interes. Życzyłbym sobie, by zawodowi politycy częściej „sprzedawali się” za takie reformy.
Ja właściwie całe swoje zawodowe życie oddałem promowaniu bardziej republikańskiej, obywatelskiej i demokratycznej polityki. Wizji społeczeństwa aktywnych i świadomych obywateli, którzy mają w rękach konkretne narzędzia i umieją z nich korzystać. Polski silnej zdrowymi lokalnymi wspólnotami i podmiotowymi organizacjami obywatelskimi. W której partie są bardziej demokratyczne i przejrzyste, a przy okazji – promują ludzi z charakterem, a nie biernych, miernych, ale wiernych.
Tak się składa, że nikt nigdy w Polsce nie zrobił więcej dla pożądanych zmian prawa w tym zakresie niż Paweł Kukiz ze swoją garstką posłów w ciągu ostatnich dwóch lat.
A że nigdy o tych zmianach nie słyszeliście? Za to już podziękujcie mainstreamowym mediom obu plemion i zawodowym politykom, którzy mają proobywatelskie zmiany w głębokim poważaniu.
Oczywiście, zmiany prawa to zaledwie pierwszy krok. Bardzo ceniony przeze mnie – znów, światopoglądowo jesteśmy pewnie na biegunach, ale łączy nas republikańskie marzenie o lepszej polityce – prawnik i aktywista Krzysiek Izdebski kilka dni temu zwrócił na to uwagę w swoim komentarzu dla Fundacji Batorego dotyczącym przepisów o referendach lokalny. Zauważył, że mamy w Polsce do czynienia z deficytem kultury partycypacji i „w pierwszym rzędzie to właśnie ją powinniśmy budować”. Projekt, który będę koordynował właśnie tym będzie: budowaniem kultury partycypacji. Na czym będzie w szczegółach polegał – dowiecie się niebawem.
PS Siłą rzeczy od piątku udzielam już oficjalnie komentarzy na temat nowego projektu. Dziennikarzy zainteresowanych konkretem, a nie szukaniem clickbaitowej sensacji – zapraszam do kontaktu pod mailem piotr.trudnowski@gmail.com albo telefonem 505 022 515. Pani Redaktor Bianka Mikołajewska z Wirtualnej Polski, która „odpaliła temat” – jakoś nie była zainteresowana. Ciekawe dlaczego?
Bardzo dobrze, ze działacie razem. Nikt nie jest bezbłędny, ale za dużo nas dzieli z powodu niewielkich różnic. Demokracja bezpośrednia musi zastąpić przedstawicielską. Do czego to podobne by prezydent walczył z ludźmi (Francja) jeśli jest ich niby przedstawicielem? Referendum i po sprawie. W czyim imieniu rząd zawalił sprawę z rolnikami i ukraińskim zbożem, skoro był ostrzegany od zeszłego roku? Musimy być w jako takiej zgodzie by wygrać z tymi którzy wspierają ukrytą elitę, która jest przeciwna demokracji jak wspomniany w tekście Tusk i Ziobro
Fundacja ponoć do promowania demokracji bezpośredniej firmowana twarzą Kukiza, który swoimi głosami poparł poprawki do ordynacji wyborczej w których rodacy za granicą NIE MOGĄ głosować korespondencyjnie i gdzie poprawki PIS i Kukiza spowodują nieważność wyborów w dużych okręgach za granicą, bo komisje NIE BĘDĄ w stanie przeliczyć tak dużej ilości głosów w 24h. I to ma być DEMOKRACJA w wydaniu Kukiza??? Pod nazwiskiem nie anonimowo: PAWEŁ KUKIZ TO SZMATA.
z odruchem wymiotnym
Agnieszka Bilicka